piątek, 1 stycznia 2016

Chapter 5

Skulona oparłam brodę na kolanach, próbując uspokoić dygotającą od płaczu szczekę. Jednak kiedy nie było już słychać charakterystycznego dla uderzanych zębów o zęby dźwięku, moje ciało zaczęło rytmicznie kołysać się do przodu i do tyłu. Robiłam to bezwiednie, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ ten stan trochę mnie uspokajał. Łzy spływały mi nieskończenie z kącików oczu, a sumienie wbijało bezlik drobnych igiełek w głowę, co sprawiało, że czułam niemiłosierny, psychiczny ból, który kumulował się w skroniach. Każda jedna drobna myśl powodowała, że bolało bardziej. Kołysanie już nie wystarczało, toteż dlatego odcięłam się od połączenia z rzeczywistością. Pasażerowie nie mieli najmniejszego znaczenia, nie słyszałam ich szeptów, nie martwiłam się tym, co o mnie myślą, prosto powiedziawszy nie zwracałam na nich uwagi. Jedynie ją widziałam wyraźnie. Wyszysko inne było zamazane, tak jakby znajdowało się za gęstą mgłą. Teraz byłam tylko ja i Tatiana. Liczyła się tylko jej przyszłość, jej życie. 

Wpatrywałam się w niegdyś pełne życia oczy małej, niegdyś tryskały energią, a teraz nie ma w nich kszty emocji. Nie przypominały już iskrzących się węgielków, tylko dwa motowoczarne koła martwej ryby leżącej na targowym stoisku. Skóra dziewczynki traciła różaną barwę, powoli bledniała; raz za razem przybierała odcień mojej, trupiobladej. 

Tata, choć nie przerywał resuscytacji, wykonywał uciski na klatce dziewczynki z coraz to mniejszym zawzięciem. Wystarczyło tylko popatrzeć na niego, żeby zauważyć, że stracił wiarę na przeżyje Tatiany. On też chyba wywnioskował z jej wyglądu, że egzystencja powoli z niej ulatywała. 

Co ja narobiłam?! Zniszczyłam szansę na nowy początek, który czekał na mnie w Berlinie, gdzie nikt nie wiedział o mojej przeszłości; nikt mnie nie znał. No i co najgorsze zabrałam Tatianie wspaniale chwile, które czekały na nią w przyszłości. Wszystko zepsułam! 

Nagle dziewczynka zaświeciła jasnym światłem. Z bezwładnego ciała powoli wyłaniał się fioletowozielonkawy dym. Lotna substancja formowała się w replikę Tatiany, która przypominała mi duchy ze snu, lecz ona była zupełnym przeciwieństwem. Nie była rozgniewana, lecz wręcz bił od niej błogi spokój, a na jej twarzy gościł lekki uśmiech. Z niedowierzaniem patrzyłam na nietypowe zjawisko, a moje myśli krążyły jak szalone. Zwolniłam przepływ myśli przez mózg i skupiłam się nad jedną z najbardziej nurtujących. Jeżeli to jej dusza, oznacza to, że... ż-że ona umarła, a ja jestem winna za jej śmierć. 

Wstrząśnięta tym widokiem krzyknęłam na całe gardło, po czym nadzieja na uratowanie Tatiany roztrzaskała się na jeszcze mniejsze fragmenty, tak jakby to było jeszcze możliwe.

Gdy mała duszyczka mnie ujrzała, niepewnie uśmiechnęła się jeszcze bardziej i z przejęciem powiedziała cicho melodyjnym głosem:

- To nie twoja wina. Nie martw się, bo temu winien jest ktoś inny.

Brzmiała, tak jakby za wszelką cenę chciała sprawić, abym się nie obwiniała za to, że sprawy potoczyły się w ten sposób. Widząc, że nic nie wskurała, dodała jeszcze bezradnie: 

- Nawet sam Pan zaangażował się w twoją sprawę. Próbuje znaleść jakieś logiczne rozwiązanie.

Spojrzałam pytająco na ducha, zastanawiając się kim jest ten, którego nazywa 'Panem'. Widząc, że rozważam jego słowa, stracił swój wewnętrzny spokój. Zaczął panikować i szeptać coś nierozumiale pod nosem.

- Wygadałam się! - powiedziała głośniej zjawa, przykładając dłoń do ust, po czym podeszła nerwowym krokiem do mojego fotela. Była teraz tak bardzo blisko mnie, że mogłam dokładnie zobaczyć strach malujący się na jej twarzy. 

- Wiesz co, zapomnij o tym co ci mówiłam. Zapamiętaj, że to nie twoja wina... Tak, jedynie to zapamiętaj - rzekła niemrawie lekko przestraszona, patrząc na podłogę. - Proszę, zrób to dla mojego dobra, bo gdy Pan dowie się, że ci o Nim powiedziałam, będzie zły, ale to naprawdę zły. Nie widziałam Go jeszcze rozwścieczonego, lecz inni mówili, że jest wtedy niedoopanowania, a w szczególności, gdy chodzi o ciebie... 

- O mnie? Ale dlaczego akurat o mnie? - spytałam najspokojniej jak tylko mogłam, żeby jej nie spłoszyć i dostać jak najwięcej informacji.

- Nie wiem, ale ciągle powtarzał, że sam chce się z tobą zapoznać, kiedy będziesz na tyle dorosła, żeby... - przerwała swoją nerwową gestykulację powoli opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Chwilę później dodała zrezygnowana: - O nie! Znów się wygadałam. Miałam w ogóle o Nim nie wspominać; miałaś narazie nie wiedzieć o Jego istnieniu! Chyba najlepiej będzie, jak zniknę już, nic nie mówiąc.

Podnosząc wzrok wcześniej skierowany na podłogę, napotkała mój. Mimo że duch wyglądał jak mała Tatiana, nie było w jego zachowaniu cienia dziecięcej aury, którą miała dziewczynka. Zachowywał się jak o dużo starsza osoba. Gdy tak mu się przyglądałam, coś dziwnego zaczęło się z nim dziać. Tracił wyraźność i znów wracał do stanu bezkształtnego dymu. 

Czy to oznaczało, że odchodzi na drugą stronę? Czy to potwierdzenie tego, że Tatiana naprawdę umarła?

Czekaj... ale przecież nigdzie nie było widać jasnego światła, takiego jak w "Zaklinaczce duchów" i o którym każdy wspomina. Czy może mistyczny blask jest mitem?

Dym w ślimaczym tempie przemieszczał się blisko podłoża w stronę dziobu samolotu. Zatrzymał się przy ciele dziewczynki i otulił dokładnie każdy jego centymetr, a powietrze w tym samym momencie stało się tak lodowatej, że oddech zamieniał się parę wodną. Oniemiała patrzyłam jak dym spowrotem wniknął do nieprzytomnej Tatiany, tym samym zjawa zostawiła mnie w niepewności. Nie zdążyłam zadać jej nawety ani jednego pytania, a było ich tak wiele, ale najbardziej nurtowały mnie dwa: O kogo jej chodziło? I tak w ogóle skąd ona to wszystko wiedziała?

Wątpliwości przeszły na drugi plan i skupiłam się na tym co działo się wokół bezwładnego ciała. Tata popatrzył w moją stronę, a w jego oczach widać było zaniepokojenie i zwątpienie. Zachowywał się tak jakby nic się nie wydarzyło, a duch był tylko moim wytworem wyobraźni. A niech to licho! Ojciec martwi się o mnie i kocha bez względu na to co by się stało. Smutek spłynął mi z twarzy, a zamiast niego pojawił się delikatny uśmiech. Chyba tatę ruszył mój widok, bo w jego oczach coś błysnęło. Wziął się w garść i przystąpił do resustytacji z nowym oraz jeszcze większym zapałem. Wykonywał ucisku na klatce coraz to mocniej. Trzydzieści uciśnięć. Dwa wdechy. Trzydzieści uciśnięć. Dwa wdechy... I tak w kóło nieprzerwanie.

Po jakimś czasie zaprzestał rutynowej czynności i spokojnie pochylił się, przybliżając lewe ucho do ust dziewczynki, a wzrok skierował na jej klatkę piersiową. Trwał tak w tej pozycji jakieś dziesięć sekund. Następnie wyprostował się i krzyknął, przede wszystkim kierując się do mnie:

- Oddycha! - Mimo tego dziewczynka wciąż leżała nieprzytomna na podłodze.

Na pokładzie samolotu słychać było westchnienia ulgi oraz oklaski dla mojego taty. Mi kamień spadł z serca i łza pociekła po policzku. Na wieść o dobrej nowinie poczułam się od razu lepiej, choć cały czas dręczyło mnie poczucie winy, bo Tatiana nie odzyskiwała przytomności.

- Halo? Tetyda, słyszysz mnie? - poczułam ciepły, matczyny dotyk na ramieniu, a jej wołania wyciągnęły mnie z zamysłu. Kiedy oprzytomniałam, dodała z troską: - Zapnij pasy, bo zaraz lądujemy. 

- Co?... Ah tak, lądujemy - rzekłam niemrawie, mrugając, aby nawilżyć suche od ciągłego patrzenia w dal oczy. Próbowałam otrząsnąć się po spotkaniu z duchem. Może to było przewidzenie... Nie. Wątpię, żebym miała zwidy. Zjawa wydawała się nazbyt realna.

- Tata ustabilizował stan dziewczynki. Na lotnisku czekają karetki. Zobaczysz, bedzie dobrze - zapewniała mama, calując delikatnie moje czoło.

Kiedy już oswoiłam się z tym co się wydarzyło, zorientowałam się, że mama zamiast pierwszego imienia urzyła drugiego, którego nienawidzę nad życie, i którym przedstawiłam się Mike'owi. O nie! Czy zdał sobie sprawę, że siedzę tak blisko niego? 

Spojrzałam dyskretnie na sąsiada, aby sprawdzić czy jego życie nie jest zagrożone. Ups! Koniec z mojej przykrywki, już wie że tym drugim telepatą jestem ja. 

«Witaj, Tetydo... czy może raczej Raven? - powiedział w myślach, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem, że jestem aż tak młoda.»

___________________________________
------------------------------
Powracam po dłuższej przerwie
A jak wam się podoba nowy rozdział?
Nie zapomnijcie komentować i lajkować. Im więcej, tym szybciej next ;)
Na wattpadzie zostałam nominowana ^^, jeżeli chcecie zobaczyć moje odpowiedzi na pytania, to zapraszam na @BarbaraKolosovskie

9 komentarzy:

  1. Kobieto! Już myślałam, że odeszłaś bez słowa. .. Ale gdy weszłam na blogera pisać rozdział i ujrzałam ten piękny napis "Chapter 5" : Dodano 18 godzin temu" to serce zaczęło mi szybciej bić z niedowierzania. ♥
    Rozdział bardzo ciekawy tym bardziej ,że pojawił się "Pan" , który mega mnie intryguje. Chociaż jestem nieuleczalną romantyczką i czekam na jakiś wątek miłosny *-*
    Dobrze ,że Tatiana zaczęła oddychać i mam nadzieję ,że przeżyje ^^
    Pozdrawiam serdecznie i mam znów nadzieje ,że na rozdział szósty nie będzie trzeba tyle czekać !
    Nicole♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Miło mi, że podobało ci się, jednak muszę z przykrością na sercu przyznać, że nn nie pojawi się zbyt szybko. Jestem strasznie zapracowana, bo od razu w pierwszym tygodniu po powrocie z świątecznej mam osiem form sprawdzających wiedzę w szkole.
    A co do tajemniczego "Pana", to będzie go dużo, ale dopiero później ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Plis pisz więcej!!! A historia po prostu BOSKA💖

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaa jakie to jest noooo
    SUPER
    Czemu tak rzadko dodajesz? Będę musiała Cię w szkole przycisnąć. Oj przycisnę. I nie chce słuchać żadnych wymówek!
    Po prostu fantastic!

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie naprawdę świetne!❤
    Czekam na kolejny rozdział.
    Zapraszam Cię też do siebie ;)
    escape-in-your-arms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezzzuuuu pisz szybciej to ta kj wciągnęło <3

    OdpowiedzUsuń